
Bajtowe Wersety – przygoda z wnętrza komputera | Recenzja
Bajtowe Wersety to przygodowa książka, która dostarcza nie tylko emocji, ale też skłania do refleksji. Choć akcja rozgrywa się w wirtualnym świecie, a bohaterami są Bajtowie – Tolo i Patrycja – to tematy, które podejmuje autor, są zaskakująco uniwersalne.
Świat Bajtów – pozornie cyfrowy, bardzo ludzki
Społeczność Bajtów żyje w uporządkowanym systemie, pełnym zakazów, obowiązków oraz wyraźnie wyznaczonych ról. Nad całym światem czuwa wszechmocny Buk Marzenka IVC – cyfrowy stwórca, który niczym bóstwo obdarza łaską lub ją odbiera. Władza i przywileje skupione są w rękach elitarnej kasty gospodarzy. To oni mają dostęp do większych zasobów, szerszej wiedzy jak również większej swobody działania.
Czy to nie przypomina pewnych mechanizmów z naszego świata?
Oryginalność, tajemnice oraz… krowiaki
Świat wykreowany przez autora jest zakręcony, nieprzewidywalny i pełen zaskoczeń. Miejsca, postacie, a nawet struktury społeczne – wszystko to wymaga od czytelnika uważności i otwartości. Nawet pozornie potulne i lojalne krowiaki, które mają służyć Bajtom, okazują się skrywać własne sekrety. Nic nie jest takie, jakim się wydaje. Urzekło mnie również ciekawe słowotwórstwo.
To książka o tym, czy warto odkrywać, zmieniać, poznawać, czy też może bezpiecznie przeczekać swoje życie.

Tolo z wioski BS112 – bohater z ciekawością w sercu
W małej, cyfrowej wiosce o technicznie brzmiącej nazwie BS112 mieszka Tolo – znajdek, który odnalazł swój dom u starszej Bajki o imieniu Dekla. W tej uporządkowanej rzeczywistości to właśnie ona, jako mianowana babciota przez lokalnego gospodarza, sprawuje opiekę nad chłopcem. Codzienność Tola to przestrzeganie zasad – zwłaszcza tej najważniejszej: „nie myśleć za dużo.”
Ale… jak tu nie myśleć, kiedy świat tuż za ogrodzeniem kusi nieodkrytym?



Zakazane wyprawy, strąki plików i znajdki
Tolo nie zawsze potrafi zapanować nad swoją ciekawością. Od czasu do czasu wymyka się poza teren wioski. Wśród rosnących tam drzew wypatruje nowych strąków z plikami, które potrafią spadać niczym cyfrowe owoce pełne tajemnic. Zdarza się, że przynosi Dekli jakąś zagubioną ikonkę – być może bezużyteczną, a może pełną ukrytej mocy?
Pewnego dnia to właśnie nieposkromiona potrzeba odkrywania pcha Tola na kolejną wyprawę. Znów przechodzi przez znaną tylko sobie szparę w płocie, ale nie wie wie, że tuż za nim podąża Patrycja – koleżanka ze szkoły. Ich wspólna, tajemnicza wyprawa nie kończy się jednak dobrze. Coś idzie nie tak.
Następuje reset – a to w świecie Bajtów oznacza znacznie więcej niż tylko „zaczynamy od nowa”.
Dzieciom udaje się przeżyć reset, ale czeka ich długa droga do domu. Ale czy tak naprawdę chcą wrócić? Co odkryją w czasie wędrówki? Powiem wam, że ich świat stanie dosłownie na głowie.
Pytania, które zostają z czytelnikiem
Bajtowe Wersety to książka, która stawia ważne pytania:
- Czy warto podążać za własną ciekawością, nawet jeśli wiąże się to z ryzykiem?
- Czy lepiej działać i zmieniać, czy może bezpiecznie przeczekać swoje życie?
- I jak rozpoznać, kiedy system chroni, a kiedy ogranicza?
To propozycja nie tylko dla młodych czytelników, ale też dla rodziców, którzy chcą rozmawiać z dziećmi o wartościach, odwadze i odpowiedzialności. Książka mnie bardzo pozytywnie zaskoczyła.


Bajtowe Wersety, Marcin Szczygielski, ilustracje Jacek Ambrożewski, wyd. Dwie Siostry, 224 strony, wiek 10+ 👈 w mojej opinii więcej z książki skorzystają starsze dzieci 12+
